Do napisania tego tekstu skłonił mnie pewien rodzaj, nazwijmy to delikatnie, niechęci w stosunku do rolek typu softboot, którą charakteryzuje się wielu bardziej zaangażowanych przedstawicieli naszego środowiska.
Widać to zjawisko na internetowych forach wymiany opinii, a nawet w podejściu wielu instruktorów jazdy na rolkach. Rzecz dotyczy w zasadzie modeli przeznaczonych do jazdy rekreacyjnej oraz fitness które, w zataczającej szerokie kręgi opinii, są bezużyteczne lub po prostu słabe, jako sprzęt do uprawiania sportu.
Nie ukrywam, że powielanie tego mitu mocno mnie irytuje i nosiłem się z zamiarem napisania czegoś na ten temat już dawno. Teraz przyszedł ten moment i mam zamiar bronić softbootów.
Na starcie, ważna informacja – za punkt odniesienia biorę rolki renomowanych firm, takich jak K2, Powerslide, Rollerblade. Nie należy ekstrapolować wniosków zawartych w tekście na wszystkie istniejące rolki softboot, każdej możliwej marki. A zwłaszcza tych produkowanych masowo „chińskich wynalazków” których można zamówić od ręki kontener na Alibaba.
Czym i do czego jest rolka z miękkim butem?
Jestem zdania, że większość osób rozsiewających złą opinię na temat rolek rekreacyjnych/fitness z miękkim butem popełnia podstawowy błąd logiczny: „Jeżeli takie rolki nie spełniają moich oczekiwań, to znaczy że są beznadziejne”.
Z czego to się bierze? Szczerze powiedziawszy, nie wiem. Wiem natomiast, że jest to krzywdzące i szkodliwe dla jazdy na rolkach, jako sportu, przekonanie.
Softbooty są produkowane biorąc pod uwagę specyficzne założenia. Po prostu, celują w określoną grupę odbiorców, która na samą jazdę patrzy w sposób inny, niż miejscy wymiatacze lub osoby aspirujące do miana takowych. Najważniejsze w rolkach softboot jest to, aby:
Były wygodne, lekkie i stopa się w nich nadmiernie nie pociła.
Dało się je zakładać szybko i łatwo.
Nie posiadały zbyt wielu części, które mogą ulec rozregulowaniu, tudzież zgubieniu/uszkodzeniu.
Nadawały się do jazdy rekreacyjnej i/lub (droższe modele) do intensywniejszych treningów fitness lub pokonywania długich tras. I przede wszystkim do tego.
Dobrej jakości rolki softboot te założenia w 100% spełniają. Projektując je, nikt nie zawraca sobie głowy tym, aby były mogły znieść skoki, zjazdy po schodach, slide i kto wie, co jeszcze. Niby po co?
Jako osoba, która interesuje się kwestiami wzornictwa przemysłowego, potrafię docenić zgrabne rozwiązania stosowane w modelach fitness w takim samym stopniu, jak zaawansowane „wodotryski” w rolkach freeskate czy do jazdy agresywnej.
Dla przykładu, dla mnie absolutnym hitem ostatnich lat jest kolekcja rolek fitness Rollerblade – firma nie tylko wypracowała sobie swoją charakterystyczną tożsamość wizualną (ma ją także K2), ich rolki Macroblade prezentują się po prostu doskonale, są świetnie przemyślane w każdym calu oraz wysokiej jakości. To samo tyczy się rolek dziecięcych Microblade.
Idea jest prosta – softbooty mają się nadawać do jazdy na wprost, szybciej lub wolniej, w zależności od modelu. Użytkownik ma po prostu mieć możliwość założenia rolek i odczuwania przyjemności z samego aktu toczenia się na kołach pod stopami.
I ja to doskonale rozumiem. Skupiasz się na asfalcie przed tobą, podziwiasz widoki, cieszysz się samą jazdą, czy liczysz wypocone kalorie. Naprawdę, nie potrzeba mieć do tego rolek za „kafla”, a wiele cech spotykanych w fitnessach nagle nabiera sensu. Choćby dość długie szyny, nawet przy relatywnie małych kołach. Dają stabilność, lepszą bazę do odepchnięcia, łatwiejsze utrzymanie kontroli nad rolkami przy dużej prędkości. Nie są po to, żeby na nich kręcić piruety pomiędzy kubkami i bardzo dobrze. Sprzęt należy oceniać biorąc pod uwagę jego przeznaczenie.
Tutaj wtrącę uwagę, że wielu rolkarzy zdaje się zapominać, że do tego sportu ludzi przyciąga przede wszystkim to przyjemne uczucie wolności, jakie daje prosta czynność jazdy na rolkach po asfalcie lub betonie. To najczęściej jest punkt wyjścia, z którego rolkarze specjalizują się w określonym stylu. Albo i nie, bo wielu osobom to wystarcza.
Stosując obrazowe porównanie: pretensje, że rodzinny sedan nie da rady w rajdzie off-road, są absurdalne.
Wpychanie każdemu hardbootów, na siłę, jest błędem!
Przytoczę teraz dowód anegdotyczny. Sporo lat temu (coś około 10) byłem w związku z dziewczyną, która chciała się wkręcić w moje hobby, czyli rolki. Kupiła sobie tanie, rekreacyjne softbooty K2, w których jeździło się jej wygodnie. Ona właśnie była z tych osób, które potrzebują rolek do jazdy po parkowych alejkach i do niczego więcej. Kostki się jej w nich nie krzywiły, dzięki kółkom 76 mm łatwo było jej nad nimi panować.
Niestety (dla niej), zapragnęła rolek freeskate. Bo wszyscy znajomi z rolek takie mieli, w takich jeździłem ja. Na urodziny kupiłem jej Rollerblade Fusion 84 LE, które sobie upatrzyła, a ona dość szybo rolki K2 sprzedała. I to był ogromny błąd.
Pomimo że rolki wyglądały świetnie... (a Greg młodszy o 10 lat, widoczny na zdjęciu, jeszcze lepiej)
Hardbooty ją męczyły – nawet proces ubierania rolek był dla niej uciążliwy, bo zawiązanie skorupy oraz dociągnięcie rzepów (Fusion 84 LE miały dwa rzepy, zero klamer) sprawiały trudność drobnej, niezbyt silnej w rękach kobiecie. Rolki były w jej odczuciu ciężkie i toporne, w dodatku odczuwała dyskomfort związany z potrzebą rozbicia się linera, podczas gdy wcześniejsze były wygodne od razu po wyciągnięciu z pudełka. Pomimo, że but był twardy i w teorii powinien dawać lepszą kontrolę i przełożenie ruchów, rolki nie dawały jej takiego samego „czucia” jak lekkie fitnessy i jeździła w nich dużo mniej pewnie.
Po co były jej te rolki freeskate? Tak naprawdę, to po nic. Dziewczyna nie miała takiego „fioła” na punkcie jazdy na rolkach, jak ja. Ale kupiła tę narrację, że hardbooty to lepszy rodzaj rolek.
Jedynym efektem przygody z rolkami w skorupie było to, że się do jazdy stopniowo zniechęciła. Może by tak się nie stało, gdyby nie zamieniła rekreacyjnych na freeskate. Bo to właśnie rolki rekreacyjne najlepiej pasowały do jej potrzeb. Nie przeczę, że może kiedyś byłaby gotowa do przesiadki na hardboot. Ale to nie był tamten moment.
Nie uszczęśliwiajmy nikogo na siłę!
Oczywiście nie da się pominąć faktu, że dużym plusem rolek freeskate ze skorupą jest ich uniwersalność, a co za tym idzie, „rozwojowość”. Tylko że ...nie każdy rolkarz tego potrzebuje.
Nie każdy ma ochotę się rozwijać dalej, niż opanowanie (relatywnie) szybkiej jazdy, kilku podstawowych technik hamowania i przekładanki do przodu. Wielu ludziom to wystarcza, żeby czerpać z rolek przyjemność, a więc na tym kończy swój rozwój.
Wiem – osobom, dla których rolki to coś więcej niż tylko hobby, może się to wydawać niezrozumiałe. Ale pomyślcie chwilę – wszyscy robimy pewne rzeczy, z których czerpiemy przyjemność, na poziomie na tyle płytkim, że wręcz nieakceptowalnym dla prawdziwych „fanatyków”.
Nie każdy, kto zrobi prawo jazdy i lubi jeździć samochodem, dąży do tego, aby wykręcać niskie czasy na Nürburgring.
Nie każdy, kto lubi słuchać muzyki, robi to przy pomocy drogiego zestawu audiofilskiego, w dedykowanym pomieszczeniu. Telefon, Spotify czy inna usługa streamingowa oraz słuchawki wielu wystarczą.
Nie każdy, kto lubi gry wideo, kupuje gamingowy PC, czy najnowszą konsolę. Miliony ludzi czerpią radość z grania na telefonach.
Powiem wprost – patrząc na to, jak rozkłada się sprzedaż rolek pod względem ich kategorii, to jazda fitness wystarcza zdecydowanej większości ludzi.
Tak, dobrze czytacie. Rolki rekreacyjne i fitness to najlepiej sprzedający się rodzaj sprzętu. Ktoś może powiedzieć, że chodzi o cenę, ale bardzo dobrze sprzedają się także fitnessy w cenie rolek freeskate z niskiej półki.
I tym samym, trzeba się pogodzić z pewnym faktem. Jazda na rolkach, jako sport w ujęciu ogólnym, ma twarz uśmiechniętych ludzi jeżdżących pętle wokół parku, a nie tych, którzy uprawiają którykolwiek z bardziej niszowych stylów, jak bardzo ci ostatni by tego nie chcieli.
Brak zrozumienia tego stanu rzeczy razi mnie zwłaszcza u instruktorów. Jeżeli ktoś przychodzi na zajęcia i na wstępie słyszy, że rolki, które zakupił to śmieci, pomimo tego że są dobrej marki, a sprzedawca w sklepie zrobił coś, co fachowo nazywa się analizą potrzeb i prawidłowo pomógł dobrać model, to nie działa to zachęcająco. Ani do samej jazdy, ani do zrobienia ponownych zakupów w sklepie (który nie zawinił) ani do lekcji u danego instruktora.
Niektórzy instruktorzy wprowadzają sobie nawet zasadę, że nie uczą ludzi, którzy przychodzą na zajęcia z rolkami fitness. A ja pytam – dlaczego? Jeżeli kursant zaczyna lekcje od podstaw, to jest naprawdę sporo rzeczy, których może się nauczyć w softbootach – włącznie z jazdą tyłem. Kłania się ta analiza potrzeb klienta.
Oczywiście, uczciwie jest postawić sprawę jasno i od razu powiedzieć, że sprzęt narzuca pewien górny pułap rzeczy, które można na nim bezpiecznie wykonywać, oraz że jeżeli ktoś ma ambicje na pójście dalej, to musi go zmienić.
Kluczem jest, że to kursant powinien mieć takie ambicje – to, że instruktor sobie wymyślił, że ze wszystkich uczniów zrobi terminatorów na rolkach, czy tego chcą, czy nie, jest jego wizją. I jako taka, niekoniecznie musi się pokrywać z oczekiwaniami kursantów.
Oczywiście, ktoś może się podczas nauki wkręcić bardziej i w końcu zadecydować, że pora kupić kolejną parę rolek. Będzie to świadomy wybór osoby, która już wie, czego chce. Narzucanie z góry wymiany posiadanego sprzętu jedynie zniechęca.
Tak, ludzie popełniają błędy przy wyborze rolek.
Tyczy się to zarówno rolek ze skorupą, jak i z miękkim butem. Konsekwencje tego są następujące:
Jeżeli osoba początkująca porwie się z motyką na słońce i kupi model na dużych kołach, to będzie jej trudno te rolki opanować. Niezależnie od typu buta!
Jeżeli rolki będą za duże, co często i nagminnie zdarza się przy okazji zakupów w sieciówkach (kwestia sprzedawcy, nie sprzętu), to niezależnie od tego, czy będzie to hardboot, czy softboot, noga będzie się poruszać w środku ze względu na luz. To przełoży się naturalnie na całą masę problemów z tym związanych.
Jeżeli nie zapniemy dobrze klamer i rzepów, nie zawiążemy odpowiednio buta, to będzie luz w kostce i rolki będą się odginać w sposób niekontrolowany. Ja tracę wiarę w ludzi, po kawałku, za każdym razem gdy widzę, jak niedbale wiążą rolki, zdając się głównie na klamry. A jazda bez sznurowadeł jest dla mnie świętokradztwem takim jak ananas na pizzy dla Włochów. Wiązanie w butach spełnia ważną rolę – ma trzymać stopę na jej długości, ale i zapobiega przesuwaniu się jej do przodu. W przypadku modeli z wysokim wiązaniem, odgrywa także niebagatelną rolę w trzymaniu pięty w miejscu.
Jeżeli położenie szyny względem stopy jest dla danej osoby sub-optymalne, to będzie tendencja do pronacji lub supinacji. W softbootach skutkuje to najczęściem odgięciem konstrukcji w pewnym stopniu, w hardbootach naciskiem górnej krawędzi cholewki na nogę, uciskiem i otarciami kostek etc. Podczas gdy w hardbootach zazwyczaj regulacja jakaś jest, to w wielu rolkach softboot nie ma możliwości zmiany położenia szyny na boki – wtedy trzeba sprawdzić inny model, lub po prostu wybrać taki, który daje tę opcję.
Rolki softboot także różnią się budową. Mamy węższe i bardziej delikatne modele, są i takie bardziej masywne, szersze. Dobrym przykładem tych drugich są Powerslide Argon – ten but jest naprawdę świetny, dość powiedzieć, że w sklepach Bladeville nie zdarzają się w zasadzie klienci niezadowoleni z tego wyboru. Wygodny, dobrze trzyma stopę i daje spory poziom wsparcia stawu skokowego. W dodatku ma montaż Trinity i wszystkie benefity z nim związane. Ale jeżeli but nie pasuje na stopę – to nic nie poradzimy i trzeba szukać innego modelu.
Sporo złej opinii na temat rolek typu softboot bierze się po prostu z tego, że ludzie wybierają swoje rolki bez fachowego doradztwa. Na przykład, mit brania większego rozmiaru, aby zostawić miejsce na grubszą skarpetę (ewentualnie, by nie obijały się palce) nadal trzyma się mocno.
Wygoda ponad wszystko.
Nie da się jednak ukryć, że jakbyśmy nie podchodzili do zagadnienia, najważniejszym aspektem przyciągającym ludzi do rolek softboot jest właśnie komfort użytkowania. Jeżeli ktoś stawia go wysoko na liście priorytetów, a rolki nie mają mu służyć do robienia trików, to nie ma absolutnie żadnego powodu, aby miał z niego rezygnować.
Ten komfort nie ogranicza się tylko do faktu, że „fitnessy” to zazwyczaj rolki lekkie, przewiewne i dopasowujące się w pewien sposób do kształtu stopy. To także łatwość ich zakładania.
Lubię swoje rolki. Mam cztery pary: trzy ze skorupą i jedne Kaze. W zeszłym sezonie jeździłem dużo mniej, niż chciałem, z uwagi na problemy zdrowotne. Natomiast bardzo często używałem rolek jako środka transportu, na krótkie wypady, aby „obskoczyć” punkty na mapie mojego osiedla – ulubioną piekarnię, pierogarnię, sklepy etc. czy podrzucić coś ojcu mieszkającemu 2 km dalej.
I powiem Wam, że o ile posiadanie rolek z wiązanymi linerami, tak dobrze dopasowanych, że ciężko stopę do nich wcisnąć, ma swoje zalety gdy mam zamiar pojeździć dłużej, to robi się zwyczajnie męczące, gdy mam po prostu wyskoczyć do oddalonego o 400 metrów warzywniaka (tak, nie lubię marnować czasu na chodzenie).
Założenie rolek po prostu zajmuje mi dużo czasu i tęsknię za czymś, do czego będę mógł wsadzić stopę równie łatwo, jak do moich adidasów i po prostu pojechać. Byłem już nawet zdecydowany na zamówienie sobie któregoś z modeli K2 Trio, gdy ponownie będą dostępne, ale wiadomo, co się wydarzyło z końcem lutego. Czasy są niepewne, a inwestycja w piątą parę rolek może poczekać. Niemniej jednak, serio rozpatruję tę opcję i może się w końcu zdecyduję. Nie powiem - kuszą!
Mierz siły na zamiary,
To motto się tutaj doskonale sprawdza. Jeżeli chcecie uprawiać styl jazdy fitness czy śmigać dla rekreacji – dobrze dobrane softbooty są ok. Chcecie iść z nauką dalej, w jakimkolwiek kierunku? Celujcie w inny rodzaj rolek. To naprawdę jest tak banalnie proste.
Nie skreślajmy całej kategorii sprzętu tylko dlatego, że ma relatywnie wąski zakres zastosowań!
Współczesne rolki softboot, produkowane przez renomowane marki, to naprawdę fajnie zaprojektowane modele, w których jak najbardziej da się jeździć. I powiem więcej – tysiące ludzi to robi.